Od początków istnienia polskich wyścigów równoległych ekipa VTG zaskakiwała różnymi projektami. Niektóre z nich były zwykłe, parę z nich były ciekawe, ale zdarzały się też perełki, które zaskoczyły nie tylko Polskę, ale też i świat.
Jednym z tych zaskakujących projektów był Chevrolet Corvette Stingray trzeciej generacji. Na pozór zwykły projekt, wiele takich na świecie, ale ten miał być wyjątkowy. Ogromna turbosprężarka Turbonetics Thumper T106 była i jest wyróżnikiem tego auta, ale największym zaskoczeniem był fakt, iż ten egzemplarz Corvetty miał mieć napęd na cztery koła, przeszczepiony z GMC Typhoon. Tradycjonaliści pukali się w głowę słysząc o takim projekcie, ale jak się okazało, ten samochód zrewolucjonizował zarówno polskie, jak i europejskie, ale też i światowe wyścigi równoległe. Przeszczepienie napędu na cztery koła wymagał gruntownej przebudowy płyty podłogowej w taki sposób, żeby wał napędowy i automatyczna trzystopniowa skrzynia biegów TH400 zmieściły się bez najmniejszego problemu. Pierwszy silnik zamontowany w tym samochodzie, czyli LT1 o pojemności 5,7 litra został powiększony do 6,3 litra, wszystkie elementy zostały zmienione na mocniejsze, a zawieszenie zostało gruntownie przebudowane tak, by jak najlepiej znosiło ostre starty i duże prędkości. Aby pojazd mógł sprawniej ruszać, zamontowano system wtrysku podtlenku azotu, który dawał przyrost mocy rzędu aż 600 KM! Niektóre części pochodziły ze zwykłych samochodów, które obecnie można kupić za kilka tysięcy złotych np. chłodnica z Volkswagena, pompa wspomagania z Citroena, czy nawet cewki z Fiata Seicento!
Żeby ten samochód mógł jechać 402,34 m szybko i sprawnie, potrzeba było kierowcy z najwyższej półki. A takim był z pewnością konstruktor, guru i szef całego przedsięwzięcia, czyli Grzegorz Staszewski, który kierował niejeden samochód podczas niejednych zawodów samochodowych, nie tylko na dystansie ¼ mili i dzięki bogatemu doświadczeniu, „Biały Kot” po pół roku intensywnych prac trwających od listopada 2005 r. ruszył na pierwsze zawody.
W tym podsumowaniu przedstawimy najważniejsze osiągnięcia zarówno w Polsce, jak i w Europie. Przede wszystkim przedstawione będą wszystkie rekordy Polski, które GS wraz z Corvettą pobijał na lotniskach i dragstripach Polski i Europy oraz najbardziej spektakularne przejazdy, które do dziś są pamiętane i wspominane.
2006 – pierwsze jazdy, pierwsze sukcesy, blisko „Kiosku Ruchu”
1 maja 2006 r. nastąpił długo wyczekiwany debiut czteronapędowej Corvetty ze stajni VTG kierowanej przez Grzegorza Staszewskiego. Ze względu na wówczas obowiązujące przepisy, jeździł w klasie Outlaw, ale tam też pokazał duży potencjał. Debiut całkiem niezły, bo udało się uzyskać niską dziesiątkę, ale podczas kolejnych zawodów w Białej Podlaskiej pod koniec maja udało się osiągnąć dziewiątkę (9.95). Świetnie ułożyły się dla Grześka i „Białego Kota” zawody w Pruszczu Gdańskim, w których samochód już jeździł w swojej nominalnej klasie (Maxi). W eliminacjach wyniki były dość przeciętne, ale w ostatnim przejeździe dnia GS wykręcił znakomity czas! 9 sekund i 37 setnych to wynik ledwie 7 tysięcznych gorszy od osiągnięcia GMC Typhoona Marcina Blautha z początku sezonu.
Wszyscy czekali już tylko na ósemkę, a kulminacja oczekiwań nastąpiła podczas finałowej rundy WRMP na warszawskim Bemowie w połowie września. W międzyczasie Corvetta uzyskiwała na początku września w Toruniu regularne średnie dziewiątki, które dawały podstawy do ekscytującego finału sezonu. W eliminacjach kolejna niska dziewiątka, ale jak się później okazało, to było wszystko, na co było stać, mimo ciągłych prób. Sezon dla Grześka i Corvetty zakończony mistrzowskim tytułem w klasie Outlaw oraz drugim najlepszym wynikiem w Polsce.
2007 – pierwsze rekordy, spełnione marzenia
Ósemki nie było na koniec ubiegłego sezonu, ale miała paść w następnym, 2007 roku. Początek sezonu jednak był nieudany, bo podczas pierwszego przejazdu w sezonie na warszawskim Bemowie awarii ulega wał napędowy i pierwszy start dla Grześka i Corvetty kończy się fiaskiem. Aby móc zobaczyć pierwsze efekty zimowych modyfikacji, ekipa VTG wybrała się na lotnisko w miejscowości Mimoň, gdzie odbyła się 11. edycja Mimoňskich Valk. 369 dni po rekordowym przejeździe Marcina Blautha i jego „Kiosku Ruchu”, GS bije to osiągnięcie i wynikiem ET 9.184 wygrywa zawody i bije pierwszy rekord Polski dla Corvetty.
Głównym celem ekipy z Dorodnej były jednak zawody King of Europe, które na przełomie czerwca i lipca odbywały się na lotnisku w Kamieniu Śląskim. W krajowym czempionacie, które poprzedzały największe wydarzenie w wyścigach na ¼ mili w Polsce, GS był drugi w klasie Maxi i wygrał w klasie King of Poland. Podczas rozgrzewki przed pierwszolipcowymi zmaganiami Corvetta bije po raz kolejny rekord Polski i od tego momentu poprzeczka poszła do poziomu 9 sekund i 1 dziesiątej. Pierwszego lipca Grzegorz i jego Corvetta robili wszystko, by osiągnąć jak najlepszy wynik. W eliminacjach spokojnie, ale szybko, a w finałach pełny boost i walka o zwycięstwo. W finale klasy Street AWD mimo lepszego czasu ET GS przegrał z teamowym kolegą, czyli Marcinem Blauthem w GMC Typhoon, ale za to podium tej klasy było w pełni polskie, bo trzeci był Arkadiusz Oziębło w Audi S4 Killer. Po walce w klasie, przyszła pora na walkę o tytuł Króla Europy. A na Grześka czekało ciężkie zadanie w postaci Andy’ego Frosta i słynnego Red Victora, czyli Vauxhalla VX4, który na dragstripie w Santa Pod potrafił kręcić siódemki! Jednak Kamień Śląski to nie Santa Pod i właściciel VTG w pełni wykorzystał sprzyjające warunki pokonując Brytyjczyka bijąc przy okazji kolejny rekord Polski! I tu pojawił się pewien niesmak przeplatany z radością, bo ten wynik to… 9.001s! Ósemka była tak blisko! Kolejną przeszkodą w walce o europejskie trofeum był… Tak, tak! Marcin Blauth i jego Typhoon. GS liczył na rewanż za finał Street AWD i upragnioną ósemkę, a zamiast tego była życiówka Blachy i koniec marzeń o koronie Króla Europy, którą zdobył ostatecznie Blacha. Jednak mimo wszystko najważniejsze zawody w sezonie były udane i dały dużo radości wśród miłośników polskiej ćwiartki.
W 2007 roku Grzegorz Staszewski z „Białym Kotem” zawitali jeszcze jedną rundę WRMP w Toruniu, którą zresztą wygrali, a z zagranicznych zawodów to: słowacki Trenczyn, łotewskie Daugavpils, ukraiński Biedrańsk oraz trzy razy węgierskie lotnisko Tököl, który swego czasu był najchętniej odwiedzanym zagranicznym obiektem przez polskich dragracerów poszukujących rekordów życiowych. I tam były zarówno awaria (EESLC 18.08.2007) jak i przede wszystkim liczne sukcesy i średnie oraz niskie dziewiątki w starej specyfikacji. Starej, bo przed ostatnimi zawodami w Tököl ekipa VTG postanowiła zmienić silnik i wsadzić Smallblocka, który miał być gwarantem długo wyczekiwanej ósemki. Pierwszy dzień przyniósł niskie dziewiątki i tym samym apetyty były jeszcze większe. 28 października 2007 roku były ostatnie zawody sezonu 2007 i to była zarazem ostatnia okazja na osiągnięcie głównego celu, czyli ósemki. Pierwszy przejazd szybki, ale spokojny – niska dziewiątka. Drugi przejazd był ostatnim dla Grześka i jego Corvetty w 2007 roku i nie było zmiłuj, trzeba było wycisnąć tyle, ile się da. I udało się! 8.884s wyświetliło się na tablicy z wynikami i w ten sposób marzenie wszystkich miłośników polskiej ćwiartki spełniło się! Tak więc sezon 2007 można uznać za udany.
2008 – mało jazdy, ale za to zdobyte królestwo
Następny rok to kolejne wyzwania i kolejne walki o najwyższe laury. Zaczęło się w drugi weekend kwietnia na dobrze znanym lotnisku Tököl, gdzie rozegrano King of Europe East, czyli wschodnią część zmagań o tytuł Króla Europy. Niestety, stawka nie była mocna i dla duetu Staszewski-Corvette te zawody były niemalże spacerkiem. Do zdobycia korony Wschodu Europy wystarczyła tylko jedna ósemka. Od tej pory wszelkie siły zostały skupione na zawodach King of Europe West, które rozegrano w dniach 21-22 czerwca. W międzyczasie Biały Kot i GS startowali w kilku imprezach zagranicznych i polskich, w których zdobywali kolejne pierwsze miejsca i tym samym kolejne trofea lądowały na półce. W ostatni dzień maja podczas kolejnej rundy Pucharu Węgier w Tököl odbyła się ostatnia prosta przed walką z Mistrzem Zachodu w belgijskim Brustem i tu znienacka pyknął kolejny rekord. Tym razem pomiar czasu zatrzymał się przy 8 sekundach i 868 tysięcznych! Znakomity znak przed wyprawą do Belgii.
Tuż przed zawodami zmieniono zawieszenie, które miało pozwolić na sprawniejsze ruszanie się z miejsca i przy okazji również zmieniono oklejenie. Tym razem Biały Kot przeistoczył się w Złotego Kota, który miał zaatakować i wywalczyć koronę Króla Europy. W Belgii Grzegorz Staszewski wykonał kilka próbnych przejazdów i spokojnie czekał na przeciwnika w bitwie East vs. West. Wiele wskazywało na to, że tym przeciwnikiem będzie Szwed Robert Christell w bardzo szybkim Fordzie Thunderbird, ale w szranki z naszym asem stanął ostatecznie jego rodak Jens Eklund w niepozornym Audi 100. Początek finałowego przejazdu nie był dla naszego faworyta dobry. Szwed ruszył szybko, a GS czekał w blokach na odpowiedni moment. Różnica z każdą sekundą malała, a emocje w obu obozach narastały. W końcu Grześ dogonił Jensa i tym samym korona Króla Europy zostaje w Polsce! Wynik finałowego przejazdu to 8.886s, ale wtedy nikt się nie przejmował brakiem kolejnego rekordu. Najważniejsze było to, czego się nie udało zdobyć w Kamieniu Śląskim, czyli zdobycie tytułu Króla Europy! Jakby tego było mało, Grzegorz Staszewski zdobył jeszcze Puchar Węgier w klasie A8, choć startował w zaledwie trzech rundach, które oczywiście wygrał.
2009 – rok posuchy
Po bogatym w emocje sezonie 2008, przyszła kolej na rok 2009, w którym ekipa VTG skupiła się głównie na rywalizacji w Otwartym Pucharze Polski WST. Jak zwykle były spore nadzieje na spektakularne wyniki, choć nawierzchnie lotnisk w Polsce nie pozwalały na zbyt wiele. Oczywiście, były zwycięstwa w klasie, były dziewiątki, ale zabrakło pewnego rodzaju błysku, spektakularnego przejazdu. Szansa na rekordy była podczas zawodów East European Street Legal Challenge w połowie czerwca. Niestety, na więcej niż średnia dziewiątka nie pozwoliła pani aura, która zesłała na węgierskie lotnisko deszcz i tym samym kolejna szansa na dobry wynik przepadła.
Przez cały sezon 2009 GS i jego Złoty Kot nie zrobili ósemki, przeważnie były średnie dziewiątki, a czasem nawet najlepszym wynikiem zawodów była dziesiątka. Trzeba jednak przyznać, że jedynym przeciwnikiem Grześka i jego Corvetty był Marcin Blauth i jego GMC Typhoon, który był zaskakująco blisko swojego teamowego kolegi. Ostatnia runda OPP WST w Ułęży, która odbyła się 19 września była też ostatnią szansą na uratowanie sezonu jakimś sensownym wynikiem. I w pewnym sensie GS uratował sezon, bo w jednym z przejazdów eliminacyjnych zrobił wynik 8.99, jednak to było za mało, by zdobyć kolejny tytuł najszybszego w sezonie, bo chwilę później Blacha zrobił życiówkę 8.886 i to do Typhoona należał tytuł najszybszego auta roku 2009. Tak więc Corvetta po raz drugi była drugim najszybszym autem w Polsce. Sezon zakończony mistrzowskim tytułem w klasie AWD Drag i drugim miejscem w klasie King of.
Lata 2006-2009 były bogate w emocje i niezapomniane wyścigi. W tym czasie Grzegorz Staszewski pobił pięć rekordów Polski, zdobył sześć tytułów mistrzowskich i jako pierwszy Polak wykonał ośmiosekundowy przejazd. Jak się okazało, to było tylko preludium przed następnymi sezonami. W kolejnej części podsumujemy lata 2010-2012. Bądźcie czujni, będzie się działo!
zdjęcia: Filip Jankun, Grzegorz Wiśniewski, VTG